Mikromobilność idzie na przód
Możemy się założyć, widziałeś hulajnogi elektryczne śmigającej po twoim mieście
jeszcze zanim wybuchła pandemia koronawirusa. Pewnie myślałeś, że jest to tylko
fajny środek transportu. Jednak teraz są one niezbędnym sposobem na
przemieszczanie się.
Dlaczego?
Cóż, hulajnogi mają mniej punktów kontaktowych, niż autobusy, pociągi czy
tramwaje, a dodatkowo są postrzegane jako mniejsze ryzyko dla rozprzestrzeniania
się wirusów. Ze względu na to, że hulajnogą może jechać tylko jedna osoba, ich
użytkownicy mają kontrolę nad swoją pozycją na drodze i mogą z łatwością
przestrzegać zasad dystansu społecznego. Nie wspominając już o tym, że ludzie
mogą korzystać z nich, aby kontynuować swoje codzienne dojazdy do pracy, co
pomaga w przywracaniu poczucia normalności w życiu.
Nie zapominajmy też, że na hulajnogach jeździ się na zewnątrz, co jest wielką
przyjemnościach po długich okresach kwarantanny.
Pomimo początkowego spadku w korzystaniu z mikromobilności,
oczekuje się,
branża wyjdzie z pandemii silniejsza ze względu na to, jak kształtuje ona nawyki
podróżowania i promuje ekologiczne alternatywy. Na przykład we wrześniu
hulajnogi elektryczne Dott w Lyonie przetransportowały tyle osób, co
równowartość pięciu
linii autobusowych kursujących z pełną wydajnością.
Infrastruktura naszych ulic zmienia się wraz z nowymi trendami. “Powolne ulice” to ulice, które są zamknięte dla ruchu samochodowego, ale dostępne dla hulajnóg i rowerów elektrycznych oraz pieszych. W centrum Brukseli znajduje się strefa 20 km/h, gdzie pojazdy te i piesi mogą się bezpiecznie poruszać. Te “powolne ulice” nie tylko (dosłownie) torują drogę dla hulajnóg, ale także udostępniają skróty miłośnikom dwóch kółek i udostępniają łatwy dojazd do węzłów komunikacyjnych w miastach. Ponadto przyczyniają się do realizacji unijnej strategii neutralności pod względem emisji dwutlenku węgla do 2050 roku. Podwójna wygrana.